Початкова сторінка

Іван Франко

Енциклопедія життя і творчості

?

Jugurta, act 3

Іван Франко

1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7

Scena I

Kuria na zamku Kapitolinskim w Rzymie. Na wyniosłych siedzeniach w głębi sceny M. Emilius Skaurus, L. Opimius i inni senatorowie, na przodzie Jubastal i Ramnon.

Jubastal

(po cichu do Ramnona)

No, bracie, więc już dzieło jest po większej części

Skończone, tak jak nam Jugurta kazał?

Ramnon

Tak jest, że senatorów większa część

Są starcy i do tego wszyscy prawie

Żonaci, dzieci u każdego także

Coś z po pół kopy, więc też pożądane

Są im Jugurty upominki. Przy tym

Domyślni ludzie, jak to powiadają,

Że mądrej głowie i dwie słowie dosyć.

Jak dasz któremu tam, co już zamyślisz,

A potem jak mu zaczniesz opowiadać,

Jak sprawa stoi, to on kiwnie głową,

I powie: «No, na zgromadzeniu o tym,

A tam już pewni bądźcie mej pomocy,

A teraz tylko pozdrów króla twego

Ode mnie szczerze, jeśli się już więcej

Nie zobaczymy przed odjazdem waszym».

Tak każdy prawie!

Jubastal

O, a moja sprawa

Trudniejsza była i inaczej poszła,

Niżli się spodziewałem. Mnie Jugurta

Rozkazał isć do tego oto, co

Na środku siedzi, Skaurem się nazywa,

I kazał mi też względem niego byc

Hojniejszym niżli względem drugich, bowiem

Wie dobrze pan nasz, że wpływ jego wielki,

Lecz z jakiejś tam przyczyny oni oba

Za młodszych jeszcze lat się poróżnili,

A więc też teraz Skaurus, chociaż słychać,

Że też nie gardzi groszem, nie chciał przyjąć

Ode mnie darów ani pozdrowienia

I tylko mi powiedział: „W zgromadzeniu

Się zobaczymy, tam też sprawa wasza

Według słuszności będzie rozstrzygnięta.

Poczciwy człowiek nigdy się nie stara

O względy drugich, bowiem jego prawość

O wiele wyższym czyni go od wrogów;

Toż jeśli sprawa wasza ma za sobą słuszność.

To wam nie trzeba też niczyich względów.

Że król Jugurta każe mię pozdrawiać,

To mi przyjemnie i z całego serca

Dziękuję mu, a darów nie przyjmuję!"

Więc tak mi Skaurus ten powiedział i

Odprawił mię z tym kwitkiem, a więc mi się

Coś bardzo zdaje, że ta nasza sprawa

W niebezpieczeństwie stoi wypaść niepomyślnie.

Ramnon

O, nie bój się, mój przyjacielu, przecież

Za sobą mamy absolutną większość

Tych senatorów, co podarunkami

Naszymi, względami dali się przekupić!

Jubastal

Lecz jakże by tu począć sobie, aby

Na ich umysły większy wywrzeć wpływ?

Ramnon

O, prosta sprawa! Niech Adherbal wprzód

Zaniecie swoją skargę!

Jubastal

Wszak to jest

Rzecz naturalna, gdyż my nie możemy

Się bronić, jeśli on nas nie zaskarży!

Ramnon

A więc krótkimi słowy, a treściwie

Uniewinnienie wypowiemy, resztę

Zostawmy na działanie podarunków

Jugurty 1 obietnic!

Jubastal

Ha, daj Boże,

Ażeby wszystko poszło najpomyślniej!

Ramnon

Lecz gdzież Adherbal, gdzież jest ten poczciwiec?

Jubastal

A, idzie, idzie już raz przecież!

Ramnon

No,

Trza nam w cichości na obronę się

Skuteczną przygotować.

Senatorowie

Jest Adherbal!

Ad herb al wchodzi, szmer 1 poruszenie między

senatorami.

Jubastal

(na stronie)

O, lis, co za kształt nędzny, – jakiż blady,

Jak gdyby diabli duszę zeń porwali!

Adherbal

Ojcowie zgromadzeni, wy zastępcy wielkiej

Potęgi Rzymu! Ojciec mój Micypsa

Na łożu swem śmiertelnym mi poruczył

Uważać zawsze państwo numidyjskie

Za własność waszą, w której ja i ród nasz

Rządzenie tylko zwykł posiadać, oraz

Rozkazał mi się starać ile mogę

Być pożytecznym narodowi Rzymian,

Ażebym was uważał za przyjaciół,

Za sprzymierzeńców i za pomocników

W nieszczęściach mówiąc, że potęga wasza

Gotowa zawżdy jest każdego bronić,

Kto krzywdę cierpi, kto jest uciśniony!

Tak ojciec mój poruczył mi, a wierny

Tym poleceniom i do dziś zostałem,

Na was się zawsze we wszelkich przygodach

Jako na zbawców swoich oglądając.

Dwóch nas, rodzonych braci pozostawił

Micypsa, zaś Jugurtę na nieszczęście

Naszego rodu przyjął do udziału

W rządzeniu spodziewając się, że jego

Synowie będą mieć w nim opiekuna.

O ojcze mój nieszczęsny, jakże grubo

Na łożu twym śmiertelnym omyliłeś się!

Szlachetny duchu, czyż się spodziewałeś,

Że właśnie ten Jugurta, ten, któregoś

Dobrodziejstwami tak niezliczonymi

Obsypał, będzie głównym niszczycielem

Twojego rodu? O, to na toż, ojcze,

Twe dobrodziejstwa wyszły! Na to dałeś

Jugurcie władzę, żeby mógł tym łatwiej

Jej użyć na bezzwłoczne wytępienie

Twojego rodu? Teraz, gdyby duch twój

Z pól eleuzyńskich na ten świat wyleciał,

O, pewnie, żeby z bólu nazad wrócił

Do podziemnego świata cieniów, widząc

Te straszne klęski twego rodu! Syn twój

A brat mój młodszy pod skrytobójczymi

Nożami ducha wyzionął młodego,

Ja, wypędzony z rodzinnego państwa,

Bez domu, bez ojczyzny błąkać się

Po świecie muszę, prosząc obcych ludzi

O pomoc! Ojcze, ojcze, cóż ty zrobił!…

Ojcowie zgromadzeni, o, przebaczcie

To sercu memu wielce zranionemu,

Że w waszej obecności tak daleko,

Zapuszczam się w świat uczuć tych bolesnych!

0 ciężki ból mój, więc i znieść go trudno!

1 tylko od was, o senatorowie,

Zależy, aby go uśmierzyc! Inni

Królowie państwa swoje w wasze ręce

Oddali, przymuszeni waszą bronią

Lub domowymi niesnaskami, ród nasz

Przymierze z wami zawarł w strasznej wojnie

Z Kartagińcami, kiedy wasza sprawa

Nie najpomyślniej szła, kiedy Hannibal

Pustoszył pola wasze i wyprawiał

Wspaniałe uczty na pobojowiskach

Zasłanych gęsto waszymi trupami.

O, wtenczas wam potrzebno było sprzymierzeńców

Tak dzielnych, stałych i takiej wierności,

Jak dziad mój Masynissa! Dzisiaj wy

Przez wasze męstwo wielcy i potężni.

Nieprzyjaciele wasi wszyscy leżą

Upokorzeni u stóp waszych, – czyż

Nie godzi wam się ująć się też sprawy

Nieszczęśliwego sprzymierzeńca swego?

O, dopomóżcie też w nieszczęściu temu,

Którego ród tak wiele wam dobrego

Wyświadczył, posyłając swoje wojska zawsze

Z waszymi przeciw waszym wrogom! O,

Wspomnijcie tylko na tę straszną bitwę

Pod Zamą; któż najwięcej w niej przyczynił

Się do zwycięstwa Scypiona, jak

Nie dziad mój Masynissa! Dziś Jugurta, .

Zuchwały i bezbożny, mego ojca

Dobrodziejstw niezliczonych już niepomny,

Nasz cały ród się zawziął z świata zgładzić:

Młodszego brata mego Hiempsala

Przez zdradę zabił, mię wypędził z państwa

I zmusił mię pomocy u was szukać.

O, sto raz więcej rad bym, abym był wam

Już przedtem tyle dobrego uczynił,

Żeby ta pomoc za moje zasługi,

A nie za mych zasługi przodków była

Mi udzielona! Bardzo bowiem mię

To boli, że zamiast pomocy, którą

Ja wam powinien dać w samym początku

Rządzenia mego, muszę stać się wam

Ciężarem, ale już w ostateczności

I przymuszony tymi nieszczęściami

Ośmielam się was prosić, Kwirytowie!

Na wielkość, godność i wspaniałość państwa

Waszego, na najświętszy obowiązek wasz

Raczcie dopomóc mnie nieszczęśliwemu,

Nie cierpcie, aby człek bezbożny i nieprawy

Przez zdradę państwo wasze śmiał przywłaszczyć

Sobie! O, bowiem wypędzając z państwa mię,

Prawego naślednika, on i waszej

Godności wielkiej tern uwłacza!

O ojcowie,

Chociaż byście widzieli tu przed sobą

Nie sprzymierzeńca swego, ale wroga

Przez straszny los tak prześladowanego,

Czyżby wam godność i szlachetność wasza

Mu nie kazała pomóc w tej złej doli?

I ileż więcej muszę się spodziewać

Ja tej pomocy, wierny sprzymierzeniec wasz!

O, wy nie wiecie, co my ucierpieli

Dotychczas dla tej waszej

Przyjaźni! Jak dopóki Kartagowie

Potężni byli, byliśmy codziennie

Na ich napady wystawieni i

Musieliśmy tę krzywdę cierpieć, gdyśmy się

Nie mogli oprzeć tym łupieżcom; teraz,

Gdy ta zaraza z Afryki wyparta,

Gdy już Kartago niecne w gruzach leży,

Spodziewał się nasz ród odpocząć nieco

Po tych nieszczęściach, ale, jak widzimy,

Nieszczęście ściga nas, bo gdy i my się

Pozbyli wroga zewnętrznego, tuż,

Jak wilk z swej nory na wełniste owce,

Podnosi się wewnętrzny wróg na ród nasz!

I nie dozwólcież, ojce zgromadzeni,

Nad niewinnymi pastwić się Jugurcie

I nie skazujcie mię na wieczne klęski

I na nieszcześcia! Bo ja, nieszczęśliwy,

Straciłem teraz wszystko, nie mam już,

Dokądbym mógł się udać, bo w ojczyźnie

Czekają na mię podstęp i zasadzki

Jugurty, i męczeństwa, i śmierć sroga,

Tak jak przyjaciół moich, co się w ręce

Tygrysa tego dostali!

Lecz tylko

Obawiam się, ojcowie zgromadzeni,

Ażeby względy i przekupstwo wroga

Niektórych z was nie pozyskało dłoń!

Szmer i niepokój między senatorami.

Jubastal

Ojcowie zgromadzeni, krótkie tylko

Uniewinnienie nasze będzie! Król

Adherbal nas obwinia, że my was

Przekupujemy i pozyskujemy

Względami i obietnicami dla

Jugurty, ile w tym jest prawdziwości,

Wy sami wiecie! Co się tyczy winy

Naszego pana, to powiemy tyle:

Hiempsal od Numidów dla srogości

I okrucieństwa swego jest zabity

Bez wiedzy pana i króla naszego!

Ramnon

I owszem, sam on wprzód się starał zdradą

I zasadzkami sam Jugurtę zabić!

Jubastal

Adherbal zasię pierwszy wydał wojnę

Jugurcie, ale zwyciężony odeń

Ze swego państwa uszedł i uskarża

Się tu przed wami, że nie mógł swej złości

Wykonać na Jugurcie. Wolno jednak

I teraz mu i zawsze wróć id do swej

Ojczyzny, ale on ucieczkę udał,

Ażeby was tym łacniej skłonić do niesprawiedliwości.

Ramnon

Jugurta zresztą prosi was, ażebyście

Nie uważali jego za innego,

Jakeście go poznali pod murami

Numancji! On wam na zawsze sprzyja

I w waszej łasce też pozostać pragnie!

Skaurus

To trudna sprawa jest do rozstrzygnięcia,

Więc niech obydwie strony teraz się

Wydalą z kurii, nim senat ją rozstrzygnie!

Adherbal, Jubastal i Ramnon wychodzą, poruszenie między senatorami. Tylna zasłona spada i zakrywa radę senatorów pokazując pokój Jugurty.

Scena II

Jugurta chodzi zamyślony po komnacie, Ramnon wchodzi.

Jugurta

Ha, witajże mi z Rzymu, mój Ramnonie,

I powiedz, jak tam stoi nasza sprawa!

Ramnon

Jak stoi, tego nie wiem, lecz tu idą

Posłowie rzymscy do cię panie, oni

Powiedzą ci, jak sprawa stoi.

Jugurta

Któż są

I jak się zowią?

Ramnon

Lucyus Fulwius i Marek Cenzor,

A na ich czele senator Opimius!

Jugurta

To wielcy ludzie i wpływowi w Rzymie,

Więc trza na wstępie wnet ich sobie ująć,

Ramnonie, idź do skarbca i przygotuj

Dla posłów godne dary, ja tymczasem

Ich tutaj przyjmę, jako się należy.

Ramnon odchodzi, Jugurta stoi chwile w milczeniu

poglądając na drzwi.

Posłówie

(wchodząc)

Mir domu twemu!

Jugurta

Mir też i wchodzącymi

Witajcie w mym ubogim domku, goście

Wysocy, i zajmijcie miejsca godne

W mym domu również jak i w sercu moim!

L. Opimius

0 królu numidyjskil Od senatu

I narodu rzymskiego przyjmij pozdrowienie!

Twa przyjaźń miłą jest nam, i będziemy,

0 ile w siłach naszych będzie, starać się

Odwdzięczyć ci się za twą dobroc! Ale

My przyszli tu do ciebie w sprawie ważnej,

Bo dotyczącej państwa twego.

Jugurta

Zdaję

I państwo moje, jako też i siebie,

Pod wspaniałego Rzymu opiekuńczą

Staranność!

M. Cenzor

To jest dobrze, zacny królu,

I pewnie tego nie będzie potrzeby

Żałować!

L. Opimius

Senat І naród rzymski przyjął twoje

Uniewinnienie ustami twych posłów ,

Na zgromadzeniu wyrzeczone, nas zas

Posyła tutaj w wielkiej swej dobroci

Dla podzielenia państwa tego między

Was dwóch 1

Jugurta

O wielka dobroć jego!

L. Fulwius

Senat

Ma także wzgląd na twoją dzielną pomoc

Nam wyświadczoną w numentyńskiej wojnie,

Przeto spodziewaj się dla siebie także

Podziału pomyślnego!

Jugurta

O, jak wielka

Jest dobroć i łaskawość ta. Od dzisiaj

Jedynym mym staraniem będzie przez

Wierne służenie Rzymskiemu rodowi

Zaskarbić sobie łaski tej u niego!

M. Cenzor

Chwalebne cele, przyjacielu i

Czcigodny sojuszniku państwa rzymskiego!

Oby bogowie dopomoglić je wykonać!

Jugurta

A teraz proszę za mną do jadalni!

(Odchodzą.)

Scena III

Sala w zamku Adherbalowym. Adherbal i Kralnon.

Kralnon

Mój panie, iście, chwila niebezpieczna

I groźna dla całego państwa!

Adherbal

Cóż tam?

Kralnon

Jugurta skoro wiedział, że posłowie rzymscy

Się oddalili z Afryki, natychmiast

Zgromadził bandę swoich wojowników,

A na ich czele dzikiego Ramnona

Wyprawił w twoje kraje na łupieżstwo!

Ja ile mogłem, z całej mojej siły

Starałem się odwracać te napady

Od granic naszych, lecz ich liczba była

Daleko większa od nas, więc musieliśmy

Się cofać, podczas gdy te dzikie hordy

Krainę pustoszyły, liczne łupy

Zbierając. Wtenczas posłał mój przyjaciel

Filarius we twem imieniu posłów

Aż do Jugurty, ale stamtąd ich

Sromotnie odprawiono. Tyle tylko

Dowiedzieć potrafili się posłowie,

Że się Jugurta gotuje do wielkiej

Wyprawy na twe kraje, panie mój!

Adherbal

O nieszczęśliwy losie mój I O przez co

Zasłużył ja u bogów na tę karę?

Kralnon

Mój panie, nie czas teraz się użalać

Na los swój nieszczęśliwy, niedolę

Swą opłakiwać, ale trza czym prędzej

Gotować się do silnego odporu!

Adherbal

O, gotuj się, a siły nie ma prawie,

Ani zasobów, wszystko poniszczone,

Ani przyjaciół, ani wodzów – wszyscy

Polegli, poginęli! O Jugurto,

Przeklęty, straszny wilku, kiedyś jeszcze

Upadną na cię te łzy moje,

Kamieniem ciężkim duszę ci przygniotą,

Cierpienia me marami piekielnymi

Otoczą cię!

Kralnon

O panie mój, nie dawaj

Smutkowi i żalowi w sercu twoim

Przewagi nad nadzieją! Są w narodzie

Ukryte siły, których on dobędzie

W ostatnim razie, aby ciebie wyrwać

Z niebezpieczeństwa!

Adherbal

Naród? Sił dobędzie?

Ha, ha, dobędzie! Czekaj, ślepy druże,

Zobaczysz, jak pospólstwo śmiać się będzie

Szyderczo, strasznie, kiedy nas przez miasto

Prowadzić będą, okowami obciążonych,

Na śmierć! Ha, ha, to będzie nam przyjemnie!

Kralnon

Mój panie, przebóg, opamiętaj się!

Dopóki Kralnon twój przy życiu, o,

Dopóty żadna siła tego świata

Na głowie ci i włosa nie uszkodzi!

Adherbal

Dzięki ci, dzięki, wierny przyjacielu!

O, przebacz mi, że dałem był na chwilę

Rozpaczy uwieść serce me! Już teraz

Zupełnie przyszedłem do siebie, mów więc,

Co trzeba robić, aby się obronić?

Kralnon

Mój panie, wojska, ile jest napogotowie,

Ku Cyrcie, granicznemu miastu, ściągnąć

I tym sposobem granicę naprędce

Przed wrogiem zawarować, a tymczasem

Z całego kraju, ile można, ściągać

Rekruta i uzbrajać, – toć i cała rada.

Adherbal

Kralnonie, tobie wkładam to na głowę,

Ty staraj się o wszystko; moja głowa

Tak słaba, umysł rozstrojony tylu

Klęskami, że nie mogę już niczego

Wykonać, co by mogło być dla państwa

Mojego pożytecznym!

Kralnon

Panie mój,

O, na tych bogów nieśmiertelnych, co

Nad nami tam królują, cię zaklinam,

Nie dawaj serca swego tej nadmiernej

Rozpaczy uwieść! Co się raz już stało,

To tego już odmienić niepodobna,

Lecz przyszłość tylko człowiek ma w swym ręku!

(Odchodzi.)

Scena IV

Obóz Jugurty przed Cyrtą. Jugurta, Ramion.

Jugurta

A więc jak wielką ilość wojska ma

Adherbal?

Ramnon

Znaczna, panie, jak się właśnie

Dowiedziałem od jeńca, jest tam liczba

Żołnierzy, chociaż może І mniej dzielnych,

Jak nasi, ale zawsze chciwych sławy,

I każdej chwili gotowych umierać

Za Adherbala!

Jugurta

Co ty pleciesz?

Ramnon

Panie,

Tak ja usłyszał i tak tobie mówię,

Lecz może to jest jeńca oszukaństwo,

Ażeby nas przestraszyć i odebrać

Odwagę nam!

Jugurta

I ja tak myślę. O,

Zanadto dobrze znam ja duszę ludzką!

Dopóki sługa widzi, że się jego panu

Powodzi dobrze, poty i on przy nim!

Więc wierny, więc poczciwy, stały, zawsze

Posłuszny i usłużny, myśli prawie

Zgaduje pana swego! Ale skoro

Fortuna koło swe na inny bok

Obróci, skoro pana jego klęska

Albo nieszczęście do dołu przygniecie,

O, wtenczas sługa pana też opuszcza!

Zobaczysz, czy nie będzie tak i z żołnierzami

Dumnego w swą potęgę Adherbala.

Dopóki widzą, że szczęście jako tako

Adherbalowi jeszcze się uśmiecha,

To się rojami koło niego garną,

Lecz skoro my przewagę potrafimy

Wziąć nad tym tłumem, o to wtenczas się

Jako puch nikły ta rozbieży tłuszcza!

A teraz, mój Ramnonie, idz przestrzegać

Porządku po obozie, a mię zostaw

Samego, lecz za chwilkę znów tu przychodź,

Bo coś ważnego mam ci opowiedzieć!

Ramnon odchodzi.

Jugurta

(sam)

Więc cel mój blisko już – Adherbal w mojej sieci;

Choć on żołnierzy ma i więcej, niżli ja,

To sam on, wódz, nie znaczy za prostego

Żołnierza, a bez wodza wojsko tak,

Jak zwierz bez głowy!

O, dobrze wy mi powiadali, przyjaciele,

Koło Numancji, że w Rzymie wszystko da się

Przekupić! Doświadczyłem tego teraz!

Zabiłem Hiempsala, brata jego

O mało co nie wypędziłem z państwa,

A za wszystko jeszcze ode Rzymian

Dostałem przy podzielę lepszą część

Całego państwa! To mi się podoba,

A więc na tej podstawie też próbuję

Budować dalej gmach potęgi swojej!

Dlaczego nie ma mi się udać teraz?

Zabiję Adherbala i owładnę

Numidią, – a w Rzymie znów pieniądze

Do łaski ludu utorują mi z łatwością drogę!

A potem?

Cóż potem, – zawładnąwszy Numidią całą,

Wywalczę niepodległość jej od Rzymu,

I łatwo mi się może udać, wiedząc,

Jak Rzymianie teraz zniewieścieli!

O, może jeszcze drugim Hannibalem

Dla Rzymu stanę!

Chwila milczenia.

A więc nasamprzód trzeba Adherbala

W swe ręce jak najprędzej dostać. Ba,

A Ramnon mi powiadał, że u niego

Żołnierzy wiele, a wszyscy gotowi

Umierać… Eh, to kłamstwo! Ale jednak może

To niebezpiecznie, walczyć z większą liczbą

W otwartym polu! Nie, trza jak inaczej

Poradzić sobie!

O, prosta rada, w nocy wpadnę z wojskiem

Cichaczem do obozu Adherbala i napewne

Zwycięstwo i Adherbal w moich rękach!

(Chodzi w milczeniu po komnacie.)

Lecz jeśli spojrzę poza siebie w tył,

W przeżyty czas!.. O, mary, widma straszne,

Złowieszcze snują się koło mnie! Brrr!..

He, kto tam w przedpokoju?

Sługa wchodzi.

Zawołaj mi Ramnona prędko! Niechaj przyjdzie

Do mego gabinetu! (Odchodzą w różne strony.)

Scena V

Namiot w obozie Adherbala – noc. Adherbal, Kralnon, Filarius.

Filarius

Mój panie, słuchaj twego przyjaciela, –

Choć siła nasza jest przeważną liczbą,

A jednak, jakoś wątpię, czy Jugurta

W zdradzieckiej duszy jakiego podstępu

Nie kryje…

Kralnon

Ja nie wątpię o tym nawet!

Filarius

A więc radziłbym tobie dzisiaj w nocy

Na obóz jego napaść, i w ten sposób

Zwycięstwo w ręce swoje dostać pewne.

Adherbal

Mój przyjacielu, czyż na mojej duszy

Tak mało leży bólu, utrapienia,

Ażeby jeszcze przez wyrzut sumienia

Powiększać swój niepokój? Choć Jugurta

I knuje zdradę, ja jej nie chcę kryć,

Ja nie chcę kraść zwycięstwa!

Kralnon

O szlachetny,

Wspaniałomyślny królu, jakże grubo

Omylasz się! Wojenne sprawy idą

Zupełnie inną drogą, co prywatne!

W spokoju, w domu wolno jest, a nawet

Jest obowiązkiem każdego człowieka

Wspaniałomyślnym być, przebaczać wrogom,

Lecz w wojnie to inaczej idzie! Wódz

Powinien przede wszystkim być ostrożnym, mieć

Baczenia na obroty, ruchy i zamiary

Nieprzyjaciela. Jeśli nieprzyjacielowi

Twojemu wolno obóz twój napadać,

Zasadzki i przeszkody stawić w drodze

Twojemu wojsku, to dla czegóż tobie

Podobne prawo nie ma też przysłużać?

Filarius

A zresztą, panie mój, jeżeli ty

Przebaczysz jemu, wstrzymasz się od wszelkiej

Zasadzki i podstępu wojennego,

To wtenczas zapewnionym bądź, że on

Poczyta to na karb nieświadomości,

Uśmieje się i z tobą wnet to zrobi,

Co ty z nim zrobić się wahałeś!

Kralnon

Mój panie, jeszczec raz doradzam, błagam cię,

Każ nam w tej chwili zwołać wojsko ze snu

I o północy uderzyć na obóz

Niecnego zdrajcy 1

Filarius

O, pozwól na to, panie nasz, a rano

U stóp twych leżeć będzie głowa zdrajcy,

Tak, jak u jego stóp leżała kiedyś

Hiempsalowa!

Adherbal

O, idźcie, idźcie!.. W głowie mi się mroczy,

I trwoga jakaś’ i tęsknota serce

Ramieniem mi olbrzyma gniecie! Idźcie!

Filarius i Kralnon

O nieszczęśliwy królu nasz! Przeklęty

Jugurto, ileż zła ty narobiłeś!

0 zemsta, nieśmiertelni! Kiedyż ona

Na głowę jego ciężkim głazem padnie,

O, kiedy duszę mu przeklętą spali

Płomieniem z piekła?..

(Odchodzą.)

Adherbal

O, kiedy, kiedy?

Milczycie, w górze tam nad nami, wy, wysokie

1 światowładcze władze?

O, czemuż śmiertelnikom nam nie dozwolono

Przeczytać karty wielkiej losu księgi?

O, czemuż w niepewności tej męczącej musim

Na wszystkie chować się strony,

Nim wiatr silniejszy wionie i nas zdmuchnie, ni

Puch nikły?

O bracie mój, dlaczegóż tam z podziemia

Nie wyszłeś na ten świat

Straszliwych furij, czemu nie wybłagasz tam,

W Plutona państwie.

Tej krwawej zemsty na zabójcę twego?

O, czemu jego krwią

Nie ma być zmyta własna jego wina?

Straszliwy losie, 1 cóż ja zawinił,

Że też i mię w to koło wciągasz gwałtem,

W którym śmierć

Niby sprężyna się obraca? O, i mię

Ten los też niezadługo czeka, co i Hiempsala!..

Głos spod ziemi

Bracie! Bracie! Bracie!

Adherbal

(przerażony)

Ha, co to jest? W mych uszach, jak głos gromu,

Ten głos się odbił I

Spod ziemi zdawał się pochodzić, – głucho brzmiał

Z krainy grobowi

O, krew w mych żyłach niby skamieniała,

I cały drżę,

A puls bić przestał, serca bieg ustaje,

Ha, co to jest?..

Oh, strasznie brzmi w mych uszach jeszcze głos ten,

A echo głuchym jękiem

Ożywa się w mym sercu: bracie, bracie, bracie!

Czyś to może,

O duchu Hiempsala, ty mię może wzywasz

Z krainy cieniów i o pomstę wołasz do mnie?

Ziemia pęka, płomień bucha z niej,

duch Hiempsala pokazuje się.

Duch

Ha, jam to rzeczywiście!

Adherbal

(przerażony)

Ha!..

Duch

Bracie! Ty nie wołaj

Do bogów, pomsty nie proś,

Bo ty jej nie zobaczysz!

Twe życie tak, jak moje przeznaczone

W Jugurty rękach skończyć się!

Adherbal

Oh, ja nieszczęsny!

Duch

Lecz nie rozpaczaj!

Choć zemsta wżdy powoli idzie,

Lecz jednak pewnie przyjdzie

I w swój czas!

Więc ufaj bogom i śmiało

Idź w te niebezpieczeństwa!

Bo chociażby się i nie wiedzieć jak

Ukrywał przed zasądem losu,

Nie wyjdziesz zeń!

(Znika.)

Adherbal

(pada na ziemię)

Oh! O bogowie, serce moje pękał

łlałas, zamieszanie i krzyk w obozie ogromny.

Кralnon

Mój panie! Panie mój! Ha, gdzie on?

O, cóż ja widzę!

(Podnosi go.)

Panie, panie mój!

Adherbal

(prychodząc do siebie)

Ha, co to? Był to sen, czyli na jawie

Widziałem to, com widział?

Kralnon

Panie, panie,

Uciekaj prędko, bo zniszczenie bieży,

Jak błyskawica prędko po obozie!

Adherbal

(obojętnie)

Ha, niechaj bieży!

Kralnon

O, panie, nimeśmy zdołali swych

Żołnierzy ze snu zwołać, już Jugurta

Nas ubiegł!

I z całym wojskiem na twój obóz napadł.

Żołnierze giną śpiący lub bezbronni,

Jak trawa pod kosami! Ratuj się

Czym prędzej, panie!

Adherbal

Czyż to co pomoże,

Wszak zginąć muszę!

Żołnierze

(uciekają tłumami)

O, uciekajcie, uciekajcie prędko,

Już obóz cały w rękach jest Jugurty!

Kralnon

O panie, patrzaj, już namioty płoną,

Poglądnij, ziemia krwią żołnierzy twych

Zbroczona!

0 panie, ratuj się czym prędzej!

Adherbal

(spoglądając na płomienie)

Ha, widzisz, widzisz, tam on się unosi

I mówi do mnie: «Ha, uciekaj stąd,

Niepełna jeszcze miara twoich cierpień!»

Kralnon

O, o bogowie!

Adherbal

Ha, chodźmy, chodźmy, jeszcze muszę spełnić

Tę miarę cierpień, wprzód nie umrę, aż

To stanie się!

(Odchodzą.)

Zgiełk uciekających, krzyk żołnierzy Jugurty.

Żołnierze Jugurty

Ha, żywo, żywo, prędzej, towarzysze,

O, tam Adherbal przez pożar uchodzi,

Ha, prędko za nim!

Wrzawa coraz okropniejsza, pożar.

Jubastal

Ha, to ochota, teraz sobie warto

Na starość raz pohulać! Krew się leje

Rzekami, wszędzie trupy jak te kłody!

Hej, nuże, Jubastalu, ożyj jeszcze

Na starość raz!

(Odchodzi ścigając nieprzyjaciół.)

Wrzawa ucicha powoli, żołnierze Jugurty z łupami.

Pierwszy żołnierz

Oto mi noc!

Drugi

O, tak wspaniałej nocy nie pamiętam,

Odkądem się urodził! Patrzno tu,

Co ja uwędził! (Pokazuje mu kiesę złota.)

Pierwszy

No, no, to z ciebie sprawny majster, ale

I ja też nie chcę stać w ostatnim rzędzie!

(Odchodzą.)

Jugurta, Ramnon, Jubastal, Numidowie.

Jugurta

Ojcowie, wojownicy, przyjaciele moi!

O, dzięki wam za waszą wierność,

Za wasze posłuszeństwo!

Jam jest u celu, choć Adherbal jeszcze

Przy życiu, ale państwo całe moje,

A Adherbala w Cyrcie oblegajmy

I głodem zmuśmy do poddania się!

O, teraz bądźcie wszyscy pewni mej

Nagrody, moich względów i mej łaski!

Numidio, ojczyzno moja, dziś dostajesz

W Jugurcie ojca, króla, może nawet,

Co więcej jeszcze, ale o tym potem!

Numidowie

Niech żyje król nasz!

Jugurta

Dzięki wam, o drodzy,

A teraz prędko chodźmy Cyrtę oblec!

(Odchodzą.)

Zastona spada,

Koniec


Примітки

Подається за виданням: Франко І.Я. Зібрання творів у 50-и томах. – К.: Наукова думка, 1979 р., т. 23, с. 198 – 219.